środa, 21 grudnia 2016

Spotkanie nr 11

Na szczęście, mimo przedświątecznej gorączki, udało nam się jeszcze w grudniu znaleźć czas na spotkanie. Tym razem na tapetę wzięłyśmy baronową Blixen i jej "Pożegnanie z Afryką".

Nie zabrakło entuzjastycznych opinii, dotyczących zarówno stylu pisania, jak i samej bohaterki. Jeśli o mnie chodzi, to zdecydowanie bardziej podobała mi się osoba baronowej, niż to, jak pisze. Chociaż z drugiej strony muszę oddać autorce, że umie malować obrazy słowami, czego dowodem były skrzętnie wynotowane przez Martę cytaty. Jednak bardziej niż opisy interesowały mnie obserwacje Blixen na temat Afryki i jej mieszkańców. Fascynowało mnie czytanie wspomnień osoby, która naprawdę tam była i miała niepowtarzalną okazję, by poznać świat, który dziś już nie istnieje.

środa, 23 listopada 2016

Spotkanie nr 10

Ani się człowiek spostrzegł, a roczek minął! Niniejszym zdmuchujemy więc pierwszą świeczkę i liczymy na to, że w przyszłości będzie ich przynajmniej tyle, co na urodzinowym torcie Bridget Jones w trzeciej części kinowych przygód bohaterki.

W ramach podsumowań pozwolę sobie zauważyć, że widzę pewne postępy, jeśli chodzi o nasze dyskusje: wyraźnie więcej czasu poświęcamy lekturze, a mniej tematom niezwiązanym. Na pewno też pomagały ostatnie wybory literackie, bo trzeba przyznać, że nie o wszystkich książkach chce nam się rozmawiać jednakowo. Wypracowałyśmy także w ciągu kilku minionych miesięcy system wyboru lektur, czyli każda z nas kolejno wskazuje książkę. Ma to ten plus, że zapewnia różnorodność, a przy okazji sięgamy po powieści, których bez bodźca zewnętrznego zapewne nie wzięłybyśmy do rąk.

Tu przejdę płynnie (bo właśnie to jest taki przypadek) do omawianej lektury, czyli "Powrotu z gwiazd" Stanisława Lema. Jeśli ktoś zna wszystkie cztery członkinie klubu dyskusyjnego, z pewnością łatwo odgadnie, kto wskazał właśnie tę książkę. A ja, chociaż zbierałam się od lat, pewnie na zawsze pozostawiłabym historię Hala Bregga na półce "do przeczytania".

Muszę przyznać, że osobiście nie należę, ani nie będę należała, do grona zagorzałych fanek pisarstwa Lema. Stwierdziłam nawet, że wolę czytać o autorze i jego powieściach, niż to, co napisał. Ale tym bardziej cieszę się, że miałam okazję sięgnąć po Lema, bo przychylam się do zdania reszty członkiń klubu, że wyobraźnia tego człowieka budzi prawdziwy podziw, niezależnie od tego, które wizje przyszłości się sprawdziły, a które nie i co sądzimy o bohaterach. (Pssst! Hal Bregg to "ciepłe kluchy".)

W dodatku twórczość Lema to ciekawy przyczynek do dyskusji na różne tematy - od pisarstwa science-fiction w ogólności, po podróże kosmiczne. Wieczór upłynął nam więc w miłej atmosferze. Jedynym zgrzytem był wybór restauracji - tym razem raczej cieżko znaleźć plusy. Ach nie, mam! Orłowo to piękne miejsce.

A.

poniedziałek, 21 listopada 2016

Spotkanie nr 9

Notka będzie bardzo krótka, ale za to dyskusja była długa i zajmująca. Tym razem na tapetę wziełyśmy "Białe zęby" Zadie Smith - powieść wielowątkową i rozbuchaną, z całą galerią niebanalnych postaci - po prostu wymarzony wybór.

Dodatkowym plusem było odwiedzenie sprawdzonego miejsca, bo w restauracji "Krew i woda" w Gdyni karmią bardzo dobrze, a obsługa kelnerska jest bez zarzutu.

---
Korzystając z okazji chciałabym złożyć samokrytykę i zapewnić, że postaram się publikować notki z naszych spotkań w rozsądnym czasie, nie czekając, aż lista zadań nawarstwi się i spiętrzy.

Wasza samozwańcza sekretarz
A.L.

piątek, 23 września 2016

Spotkanie nr 8

Pierwsza połowa września to jeszcze kalendarzowe lato, więc nie od rzeczy było omawianie książki, której głównym tematem są wakacje. Marcel Pagnol (1895-1974) spisał swoje wspomnienia z dzieciństwa w kilku tomach, a w książce "Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki" najważniejsze były właśnie letnie miesiące spędzane w domu na wsi. A dokładniej mówiąc: na kompletnym odludziu, za to w Prowansji.

Muszę przyznać, że książka mnie zauroczyła. Jest ciepła i liryczna, gloryfikuje przyjaźń i miłość, ale bez zadęcia i patosu. Jednocześnie całkiem zabawna, co oczywiście uważam za jedną z głównych zalet. Co prawda mocno zastanawiałyśmy się, jak to możliwe, by Pagnol tak dokładnie pamiętał sprawy sprzed wielu lat oraz pojawiły się uzasadnione wątpliwości dotyczące koloryzowania niektórych wydarzeń, ale kto autorowi zabroni?! Poza tym w moim przypadku nie wpłynęło to na poczucie, można rzec, uczucia niemal błogości po tej lekturze.,

Fragment opowiadający o tym, jak Marcel odpisuje na list przyjaciela (i stawia w nim starannie wybrane błędy ortograficzne oraz precyzyjne kleksy) został uznany za najbardziej ujmujący. Pewien niesmak wśród sporej części zgromadzonych wzbudziły dziecięce studia entomologiczne, polegające w dużej mierze na sprawdzaniu wytrzymałości mrówek na wysokie temperatury.

Należy natomiast koniecznie odnotować, że na ostatnim spotkaniu zadebiutowała zupełnie nowa uczestniczka. Co prawda na razie jej aktywność ograniczyła się do jedzenia, a większą część dyskusji przespała, to z dużym prawdopodobieństwem można się spodziewać, że miłość do literatury wyssie z mlekiem matki.

Kolejna lektura to "Białe zęby" Zadie Smith.

Anka

wtorek, 5 lipca 2016

Spotkanie nr 7

Autorka: Joan Didion
Tytuł: Rok magicznego myślenia

Podczas tego spotkania odbyłyśmy najkrótszą jak na razie dyskusję o książce. To świetnie, że autorka znalazła sposób na radzenie sobie z żałobą, ale dobrej literatury z tego nie ma. Mimo całej sympatii i współczucia dla pisarki, na temat samej lektury nie miałyśmy wielu pozytywnych uwag. A jeśli  się nie ma nic dobrego do powiedzenia, to lepiej nic nie mówić, nieprawdaż?

Następne spotkanie pewnie dopiero po wakacjach. Za to powieść, zaproponowana przez niżej podpisaną, jest po prostu przepiękna i przesympatyczna. Ha!

Anka

poniedziałek, 30 maja 2016

Spotkanie nr 6

Autor: Haruki Murakami
Tytuł: Mężczyźni bez kobiet

Z satysfakcją stwierdzam, że było to bardzo udane spotkanie, zarówno pod względem literatury, jak i jedzenia.

Nawet jeśli Haruki Murakami zarobił kilka minusów, to wciągnęły nas jego historie. Otwarte zakończenia nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie - wzmagały ciekawość i dodawały smaczku. Tajemniczość w ogóle to wspólny mianownik opowiadań, przy czym tym razem autor powściągliwie wprowadza elementy magiczne, bo średnio za nimi przepadam. Niestety nie odmawia sobie kwiecistych, pełnych patosu i czasami zwyczajnie pretensjonalnych zdań - ale taka już uroda Murakamiego. Mogę mu to wybaczyć, bo oprócz tytułowego opowiadania, wszystkie pozostałe historie zwyczajnie mi się podobały. Mniej lub bardziej, ale jednak przeczytałam z przyjemnością.

"Mężczyźni bez kobiet" to historie o letniej temperaturze, ale jednocześnie pełne ukrytych emocji. Bohaterowie są dość bierni, pogodzeni ze światem i przypadkami losu - akurat ta kwestia przywołała temat różnic kulturowych pomiędzy Japończykami a resztą świata - jednak nie nudni.

Smaczna japońska kuchnia była wisienką na torcie.

I jeszcze zapowiedź kolejnego spotkania: było o samotności, będzie o żałobie. Przed nami "Rok magicznego myślenia" niejakiej Joan Didion. Ten wybór to ryzyko, nawet biorąc pod uwagę wszystkie nagrody i nominacje, które otrzymała książka, ale w najgorszym przypadku będziemy się po prostu pastwić nad autorką, a 288 stron jakoś wytrzymamy. Zresztą, kto wie? Może czeka nas niespodzianka i po tej lekturze przyjdziemy odmienione?

Przekonamy się w czerwcu.

niedziela, 24 kwietnia 2016

Spotkanie nr 5

No i pudło! Wnioski po lekturze "Muskając aksamit" były, niestety, bardzo zgodne - nie podobało się. Debiut Sarah Waters rozczarowywał zarówno jeśli chodzi o styl, jak i postaci oraz fabułę. Tu muszę przyznać, że "Za ścianą" tej samej autorki, było bez porównania lepsze, co jest dla mnie kolejnym dowodem na to, że z czasem większość pisarzy pisze coraz lepsze książki. Banał, wiem, ale ten przypadek to świetna ilustracja powyższej tezy.

Ponatrząsałyśmy się nieco z licznych opisów scen miłosnych, szczególnie tych wyuzdanych. Moim zdaniem są w sam raz dla rumieniących się nastolatek, i to tych niezbyt krytycznych.

Padło też pytanie, co bym zrobiła, by książkę poprawić. Moim zdaniem jest tylko jedna prawidłowa odpowiedź - wykreśliłabym niemal całą drugą połowę. Myślę, że byłabym doskonałym redaktorem - nie znam litości dla niespójnych czy niepotrzebnych wątków. Uważam, że historia miała duży potencjał - prowincjonalna dziewczyna, która zaczyna odkrywać swoją seksualność, a w dodatku nagle musi odnaleźć się w wielkim mieście, w nie do końca przeciętnych okolicznościach - mogło być bardzo ciekawie. A wyszło nudno i nieco żenująco.

Za to jedzenie - pierwsza klasa! Wprowadziłyśmy też znaczącą odmianę do strategii zamawiania: wszystkie zdecydowałyśmy się na wołowinę. Przesyłamy zatem ukłony kucharzowi w Tłustej Kaczce za sos i całą resztę.

Proces wyboru następnej lektury trwa. Zajmę się tym w najbliższych dniach.
A.

wtorek, 22 marca 2016

Spotkanie nr 3 i 4

Czas leci i mamy za sobą dwa kolejne spotkania, a trzecie za pasem, więc nie najlepiej sprawuję się jako sekretarz. Najistotniejszy jednak jest fakt, że po ostatniej zbiórce wyszłam bardzo usatysfakcjonowana.

Ale po kolei.

Książka "Jak być kobietą" Caitlin Moran wywołała dość ożywioną dyskusję, czemu nie można się dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że spotykają się cztery kobiety, a książka jest o feminizmie. Niemniej spotkanie, którego bohaterem był "Bóg mordu" Yasmin Reza okazało się jeszcze ciekawsze i mam w związku z tym własną teorię, że dobra literatura, z intrygującymi, pełnokrwistymi postaciami jest o wiele przyjemniejszym tematem do rozmowy, niż najbardziej kontrowersyjna książka. Bo chociaż głos Caitlin Moran uważam za bardzo ważny i ciekawy, i żywię do autorki sporo ciepłych uczuć, to literacko nie są to najwyższe loty. A "Bóg mordu" to prawdziwa uczta, ze wszystkimi niuansami, gierkami i półcieniami. W czasie dyskusji raz po raz okazywało się, że nie da się jednoznacznie ocenić bohatera, że dla każdego argumentu (czy wręcz zarzutu) można znaleźć przeciwwagę. I było się o co spierać, co zawsze mnie cieszy, bo tak pięknie się różnimy.

Do zobaczenia w kwietniu.

środa, 6 stycznia 2016

Prywatny Dyskusyjny Klub Książki - spotkanie 2

Henryk Sienkiewicz "Pan Wołodyjowski"

Okazało się, że Henryk Sienkiewicz nie jest ulubionym pisarzem większości osób, które zebrały się pewnego grudniowego wieczora, by porozmawiać na temat "Pana Wołodyjowskiego" - to podstawowy wniosek wynikający z drugiego spotkania książkowego. Wszystkie doceniamy, natomiast trzy z nas niekoniecznie będą się zaczytywać. Jeśli się mylę, dajcie znać. Umieszczę sprostowanie.

Osobiście muszę stwierdzić, że chociaż faktycznie Sienkiewicz grafomanem był jak się patrzy, to czuję pewien sentyment do jego książek. Drażnią mnie i często nudzą, ale ten zaangażowany patriotyzm nawet mi nie pozwala przejść zupełnie obojętnie. No i stylizacja na staropolszczyznę, dzięki czemu ma się kontakt ze słowami, o których już niemal nikt nie pamięta! Dla wielbicieli języka polskiego - gratka jak się patrzy!

Co do naszych wniosków, to przyznam szczerze, że za późno zebrałam się do tej notki, by pisać szczegółowo. Wspólnie stwierdziłyśmy, że "Pan Wołodyjowski" to straszne romansidło, kobiety niewiele miały u niego do powiedzenia, oprócz tego, że to bladły, to się rumieniły, ewentualnie uciekały do stodoły, a w dodatku Sienkiewicz nie oszczędził nawet jedynej w miarę sensownej postaci kobiecej, którą wymyślił (chodzi o Baśkę, rzecz jasna), bo nawet jej mąż musiał się poświęcić dla ojczyzny. Mówiłyśmy jeszcze, że gdyby Sienkiewicz pisał dzisiaj, to tworzyłby bestsellery, zaryzykowałabym nawet, że mógłby się odnaleźć w tworzeniu scenariuszy filmów sensacyjnych.

Po tej dawce bitew, poświęceń, krwi, rycerstwa, politykowania i miłości, postanowiłyśmy wziąć na tapetę coś zupełnie innego. Następna książka: "Jak być kobietą" Caitlin Moran.