poniedziałek, 30 stycznia 2017

Spotkanie nr 12

Tym razem to ja miałam przyjemność wybrać lekturę i z całkowitym przekonaniem stwierdzam, że udało mi się zrehabilitować po nieszczęsnej powieści Waters.
"Burza. Czarci pomiot" Margaret Atwood zachwyciła (świadomie wybrałam akurat ten czasownik) całą naszą czwórkę. Plusy przyznałyśmy za interesujące postaci, za ciekawą akcję, za mistrzostwo pióra, za niecodzienną interpretację Szekspira, ale przede wszystkim za rozłożenie sztuki na czynniki pierwsze i dokładną analizę pod każdym względem. Mogłyśmy popatrzeć na sztukę oczami reżysera, zastanowić się razem z nim nad motywami, którymi kierowali się bohaterowie, spróbować dobrać aktorów do postaci czy przemyśleć sprawę rekwizytów oraz scenografii. Wciągająca, oryginalna, pełna energii i niespodzianek powieść. Sama przyjemność!

Z drugiej strony czytanie sztuk Szekspira nie jest zbyt wygodne, postaci są płaskie, mylą się imiona, wiele umyka (przynamniej mi, żeby nie było, że innym przypisuję swoje słabości). Dopiero przeniesienie dramatu na scenę pozwala zaprezentować możliwości, jakie kryją się w tekście. Atwood udowodniła (podobnie, jak wielu przed nia) że Szekspir jest naprawdę uniwersalny. I zachęciła do zajrzenia do kolejnych powieści z cyklu "Projekt Szekspir". Od siebie dodam, że mam już za sobą "Poskromienie złośnicy" i, niestety, zakończenie zgrzytało mi niemiłosiernie - widocznie nie wszystkie sztuki są aż tak aktualne, przynajmniej dla osób z moimi poglądami. 

W lutym: "Opowieść podręcznej" tej samej autorki, książka obecnie dostępna jedynie spod lady w niektórych bibliotekach. Bywa też na znanym portalu aukcyjnym w cenie znacznie przekraczającej zwyczajowy koszt książki w miękkiej oprawie.